Była już zima na wesoło, więc teraz pora przyszła na dość smutne ze względu na swój charakter święta - Wielkanoc. Zdecydowanie nastrój tych świąt nie sprzyja zabawom i uciesze, ale jest to okres zadumy i refleksji nad tajemnicą życia i odradzania się... Tak moi drodzy, to są te święta, kiedy się biegnie do kościoła ze święconką... Gotuje się jajka, kupuje na bazarze borówki i wkłada się do koszyczka wszystkiego po trochu - kiełbasa, chrzan, sól, ocet, jajka i chleb...

Znowu wychodzi przedmiotowe traktowanie naszego domowego ptactwa - czytaj kur, jako głównego dostawcy materiału biologicznego w postaci różnej wielkości, a często i koloru jajek, które nie tylko służą do sałatek i majonezu... Gdyby się nad tym głębiej zastanowić, to pewnie dojdziemy do odwiecznej polemiki na temat tego, co było pierwsze - jajko, czy kura. Moje zdanie w tej kwestii jest jednoznaczne - przyjmując założenie o stworzeniu świata przez Boga i zesłaniu na ziemie wszystkich potrzebnych zwierząt, płazów i gadów, to oczywiście bezspornie wynika z tego prosty i logiczny wniosek, że pierwsza musiała być kura. I nad czym tu debatować... JJJ

Jakby ludzie nie mieli innych zmartwień na głowie... tylko kłócić się od zarania wieków, że jednak pierwsze to musiało być jajko, bo coś tam coś tam, jak mawia Irek z Big Brother'a...

Raczej należało by się zastanowić nad tym, co tak naprawdę oznacza jajko i jaką ma symbolikę w okresie tych wyjątkowych świąt. Otóż jest ono symbolem nowego życia, rodzenia się i powstawania, a także znakiem odradzania się.

Oczywiście obok tych jakże górnolotnych peanów jest także całkiem przyziemna rola dla tego małego żyjątka zamkniętego w niezbyt twardej skorupie - a mianowicie służy ono całkiem dobrze do wykonywania wszelkiego rodzaju ozdób świątecznych kryjących się pod następującymi nazwami - kraszanki, pisanki, malowanki - w zależności od regionu Polski. W jednych regionach naszego kraju barwi się jajka gotując je w kolorowych barwnikach, w innych używa się

Do tego celu wosku i najpierw misternie zdobi się skorupkę jajka mozolnymi i czasochłonnymi ornamentami, by później zatopić ją w kolorowych barwnikach. Oczywiście farba nie zaciemnia miejsc pokrytych woskiem i po wyschnięciu jajko naprawdę wygląda bardzo efektownie...

Metoda ta jednak wymaga wprawnej ręki i cierpliwości, a także umiejętności wyobraźni przestrzennej, co nie jest wcale takie łatwe JJJ

Spotkałem się też ze zwyczajem ozdabiania jajek różnymi materiałami i wstążkami. Wtedy nakleja się na takowe jajko skrawki kolorowego materiału i także, co jednak jest dużą rzadkością - kolorowe kamyki lub brokat... z potłuczonych bąbek.

Tradycja zdobienie jajek wywodzi się chyba ze średniowiecza, kiedy to nasi praojcowie zaczęli umilać dzieciństwo swoim dzieciom i gotowali jajka w łupinach ziemniaków lub skórkach od cebuli... Oczywiście takie pisanki, czy jak ktoś woli - kraszanki były bardzo ubogie i z cała pewnością nie dorównywały tym dzisiejszym. Z jajkiem związanych jest także sporo zwyczajów i obyczajów wielkanocnych. Skoro było ono uważane za symbol nowego życia i odradzania się, to rolnicy na wsi mieli zwyczaj zakopywania takiego surowego jajka na swoim polu, z którego plony żywiły czasami wieloosobowe rodziny, w celu zapewnienia sobie urodzaju i przychylności matki ziemi...

Również domowe ptactwo znoszące takie jajka było obejmowane szczególną ochroną. Na kilka tygodni przed okresem Świąt Wielkiej Nocy dokładnie sprzątana były kurniki i miejsca, gdzie kury miały swoje grzędy, aby zapewnić im jak najlepsze warunki do produkcji.. J Rodzina, w której kury nie chciały znosić jajek, czyli popularnie mówiąc - nie chciały się nieść była uważana za dom nieszczęśliwy i nawiedzony przez siły nieczyste. Obowiązkiem wtedy było wezwanie ludowych wiedźm i wróżek, aby odpędzić złe duchy i zapewnić rodzinie powrót życiodajnych sił natury. Same kury były także obejmowane troskliwą opieką - z uwagi na biedę i małe rozmiary ówczesnego gospodarstwa często było tak, że ptactwo mieszkało w tej samej izbie, co członkowie rodziny...

Nie wolno było zmieniać miejsca wybranego przez kurę na swoje gniazdo, gdyż mogło to przynieść nieszczęście... Oczywiście podobne przykłady można by mnożyć, bo w każdym regionie prawie były inne przesądy i nakazy, których bezwzględnie nie należało łamać...

Ale te czasu można by powiedzieć, że z cała pewnością mamy już za sobą. W obecnych czasach po jajka idziemy najczęściej do Supermarketu, pisanki kupujemy w Cepelii, a rzadko kto robi je sam... No cóż technika i wygoda posunęły się znacznie na przód od czasów pierwszych pisanek i kraszanek, ale nadal jedno się nie zmieniło - materiał wykorzystywany do wykonywania tych czasami małych dzieł sztuki...

Dziś już nie wiążemy tak ścisłych przepowiedni z samym jajkiem, jak miało to miejsce jeszcze 100 lat temu...

Jak zapewne już zauważyliście po załączonych obrazkach, dziś podchodzi się do jajek z humorem i dystansem, albo i wielkim uczuciem, jak w przypadku zająca, który za nic nie chce się rozstać ze swoja zdobyczą. Urocza foka też całkiem dobrze się bawi jajkiem i żongluje nim tak, jakby było zwykłą piłka. Szkoda mi tylko biednego kurczaczka, albo kury w zależności od spojrzenia i kwestii skali...która dobijając się do jajka doznaje prawdziwego szoku i w jednej chwili zmienia się w smaczną przekąskę pod nazwą - kurczak pieczony... niekoniecznie na rożnie JJJ

Taki obrazek, jak na rysunku po prawej, możemy już chyba tylko zobaczyć u dziadków - o ile mieszkają poza miastem i zajmują się hodowlą czegokolwiek - kura siedząca na gnieździe. Pamiętam, że jako dziecko poznałem sposób, jak ptaki odwieźć od tego czasami kłopotliwego nawyku - kwakania i chęci wychowania potomstwa. Moja babcia miała na to jedną niezawodną metodę - otóż zabierała systematycznie jajka spod takiej kury, a jak to nie pomagało, to brała ptaka pod pachę i moczyła jej głowę w wodzie... Co prawda nie bardzo rozumiem nawet i dziś, jak woda ma odzwyczaić kurę od siadania na złożonych przez siebie jajkach, ale muszę przyznać, że to skutkowało JJJ

Była też metoda nalewania wody do gniazda. Otóż kura nie jest taka głupia, na jaką wygląda i w mokrej słomie, czy sianie nie będzie siedzieć. Nasza bohaterka po lewo ma pewien dokuczliwy i zdecydowanie wymagający dyskrecji problem - otóż pewnie nie używała żadnych zabezpieczeń i jajko urodziło się... nazwijmy to trochę inne JJJ

A propos tej kury, to przypomniał mi się dobry kawał. Siedzi sobie kura na jajkach i podchodzi do niej inna kwoka i pyta ją, gdzie jest jej mąż. Ta nie wiele myśląc odpowiada, że znając go, to pewnie poszedł pogrzebać przy samochodzie... J

No ale może się również tak zdarzyć, że w zaciszu kurnika i ciemnościach dojdzie do małych zawirowań i okaże się po narodzinach, że z jajka niekoniecznie wykluło się to, na co z utęsknieniem oczekiwali rodzice...

Oczywiście zawsze można zrzucić całą odpowiedzialność na koguta, ale czasami trudno będzie mu wmówić, że to jego potomstwo. Zdesperowany ojciec zapewne uzna dziecko, ale w tych okolicznościach zając będzie zapewne miał przechlapane... JJJ

I tu dochodzimy do drugiego symbolu Świąt Wielkiej Nocy - wielkanocnego zajączka z obowiązkowo postawionymi do góry uszami...

Nie bardzo wiadomo, skąd ta tradycja się wzięła, ale może pochodzi ona z faktu, że zające dość wcześnie się rozmnażają i przypada to mniej więcej na okres kończącej się zimy i zaczynającej wiosny... Ale równie dobrze może się to wywodzić z faktu, że od dawna na te święta przyrządzało się pasztet z zająca...

Jakby na to nie patrzeć, zajączki na dobre zadomowiły się w naszych koszyczkach i tradycji i dziś już nie wyobrażamy sobie, aby ich zabrakło na Wielkanocnym Stole... Podniesione uszy mają symbolizować radość, zdrowie i dostatek, a roześmiana mordka tego zwierzaka szczęście i pogodę ducha, które stąpią na goszczący go dom i jego mieszkańców...

Podobnie na tym rysunku nie zanosi się na to, aby zająć wyszedł z tego kurnika bez opresji... Został przyłapany na gorącym uczynku i jego szanse są chyba proporcjonalne do różnicy wielkości między nim, a strażnikiem drogocennych jaj...

A skoro święta te są symbolem odradzania się i nowego życia, to może by tak wziąć przykład ze zwierząt - w tym przypadku królików, wszak od dzieciństwa tłumaczyło nam się te rzeczy, jako pszczółki, rybki... i zadbać o to, aby to nowe życie miało szanse poczęcia się. Nie polecam co prawda wielkanocnych koszyczków, bo po pierwsze małe, po drugie niewygodne, ale w dużym i przestronnym łóżku... czemu nie. Z okazji świąt wszystkim należy się JJJ

 Wróć